NET.
"Zgasić można zapałkę, a nie ludzkie uczucie."
- Stary, uspokój
się - Jako pierwszy odezwał się Double, próbując opanować
sytuację, gdyż swoim gwałtownym zachowaniem wprawiłem w
zakłopotanie wszystkich tutaj obecnych, ale jakoś nieszczególnie
przywiązywałem do tego wagę, bo wciąż z niedowierzaniem
kursowałem wzrokiem po sylwetce stojącej przede mną dziewczyny.
- Po pierwsze to nie
„TY”, tylko Acadia Ganthier, perła naszej ekipy - odezwał
się ponownie Double, kiedy raczyłem opuścić rękę, chociaż
wciąż dawałem jej jasno do zrozumienia, że nie mam zamiaru
całować jej na powitanie jak to ona zwykła robić. - A po drugie
tak, to ta sama, która dorwała cię w toalecie. I to nie był
przypadek.
Wypuściłem ciężko
powietrze przez zaciśnięte zęby i w końcu raczyłem rozejrzeć
się po sali, taksując uważnym spojrzeniem każdą napotkaną
osobę. Poza tymi, których względnie znałem, były jeszcze dwie
osoby.
- Ach, wybacz mi -
machnął niecierpliwie ręką i zagarnął pod swoje ramię
dziewczynę, która stała akurat blisko niego. - To moja siostra
Park Yeonrin, ale znana jest jako Cherry z powodu swojego zamiłowania
do koloru czerwonego oraz, naturalnie, wiśni - pomachała mi
energicznie z szerokim uśmiechem na pełnych ustach, a dopiero
wówczas zdałem sobie sprawę jak bardzo uderzające jest ich
podobieństwo niczym dwie krople wody.
- Z kolei chłopak w
kącie to Snoopy - wskazał ruchem głowy na tajemniczą postać
kulącą się pod jednym z luster; ów osobnik nawet nie raczył
podnieść głowy, usilnie chowając twarz za kapturem, zupełnie tak
jak ja pierwszego dnia szkoły. - Niestety, nic więcej nie wiemy.
Mało mówi, właściwie w ogóle, ale ciągle się nas trzyma.
Wróciłem wzrokiem do
jego sylwetki, wciąż z podejrzliwie przymrużonymi oczyma, nie
zamierzając odpuścić ani na chwilę. Double usilnie starał się
ignorować moje niemal dziecinne zachowanie.
- To i tak nie wszyscy.
Brakuje nam jeszcze dwóch osób, ale cóż... Jedna jest
nieosiągalna w danej chwili, a druga chyba stara się za wszelką
cenę nas unikać.
Nie chciałem
wnikać o co chodzi. A już na pewno nie o kogo chodzi, bo obchodziło
mnie to tyle, co wczorajsza pogoda. Wolałem się skupić na tu i
teraz oraz co takiego ode mnie oczekują, bo, jak się trafnie
domyśliłem, nie było to zwyczajne spotkanie. Już na pewno nie bez
wiedzy jakiekolwiek nauczyciela bądź też samej dyrekcji.
- A więc co to za
szopka? - wypaliłem szorstko, bo nim się stąd zmyję, chciałem
chociaż wiedzieć na jak cienkim gruncie stąpam.
- Jesteśmy Ligą Marzeń
- wypalił z dumny uśmiechem Double i rozłożył zapraszająco
ramiona. - Chcemy udowodnić tutejszym, że nawet jako uciśnieni
uczniowie jesteśmy w stanie walczyć o swoje. Wierz czy nie, ale
ludzie tutaj potracili wiarę we własne siły. Ta chora szkoła
kreuje ich na bezmyślne roboty według własnych zasad. Bunt niczego
nie zmieni, dlatego chcemy jedynie uświadomić im, że wciąż
istnieje dla nich szansa. Chcemy im pomóc dążyć do własnych
celów. To nie zasady mają się zmienić, a ludzie i ich nastawienie
- dorzucił z całkowitą powagą wymalowaną na tej uroczej,
dziecięcej twarzyczce.
Zapadła cisza, a
wszyscy sycili się podniosłością tej chwili niczym w momencie
wygłaszania przemowy prezydenta „ku pokrzepieniu serc”.
Oczywiście, z wyjątkiem mnie. Nie wytrzymałem pięciu sekund i w
efekcie wybuchnąłem głośnym śmiechem, aż przez chwilę wręcz
obawiałem się, że ktoś na korytarzu może usłyszeć wydawane
przeze mnie dzikie dźwięki.
- Powaga?! -
wykrztusiłem, zalewając się łzami litości oraz radości za
jednym razem. - Kiedy przychodziłem do tej szkoły wiedziałem, że
jest pełna idiotów, ale żeby aż tak?!
- Mówiłam ci, że to
niewarte zachodu - Usłyszałem dość niski jak na dziewczynę głos,
który wydobywał się z krtani siostry Double. - On jest jednym z
nich.
- Spokojnie, wiedziałem, że tak zareaguje. Nie minie dużo czasu, a
wróci tu, błagając na kolanach, byśmy go przyjęli - skwitował
Double dziwnie przesądnym głosem.
Otarłem kąciki oczu, wyprostowałem się i spojrzałem na niego
wyzywająco. Nie miałem zamiaru pokornieć w jego oczach. Nie miałem
ochoty nikomu się podporządkowywać i on doskonale powinien o tym
wiedzieć. Chociażby poczynając od tej chwili.
- Słuchaj, stary. Jesteś w porządku i nie widzę problemu w tym,
ażebyśmy dalej się kumplowali, ale nie wkręcisz mnie w jakieś
swoje chore gierki. Mam swoje życie i swoje kredki. I wyobraź
sobie, że nie ma w nim miejsca na taki absurd jak marzenia. Marzą
tylko słabi, którzy nie potrafią wytrwać w tym świecie. Raz
zachciało mi się marzyć, ale skończyłem tam, gdzie wy nawet
byście stopy nie postawili. Gdybyście chociaż raz pożyli moim
życiem, odechciałoby się wam propagowania bezsensownych bajeczek.
A teraz wybaczcie - odwróciłem się na pięcie i skierowałem do
wyjścia.
Nie wiem czemu, a ta iskra, to jedno słowo, wywołało u mnie
buzującą, gorącą lawinę wściekłości, która rozlała się po
moim całym organizmie, zmuszając do machinalnych, gwałtownych
ruchów. Starałem się zapanować nad drżeniem każdej komórki
nerwowej, ale krew mnie zalewała za każdym razem, kiedy
przypominałem sobie słowa Double. Nic o mnie nie wiedzieli.
Kompletnie nic. I nie mieli prawa mnie oceniać. Nie mieli prawa
wciągać mnie w coś tak chorego, absurdalnego i bezsensownego.
Marzenia nie istnieją. Marzeniami nie da się żyć. Marzenia to
coś, co doprowadza ludzi do zguby. Do klęski założonej z góry.
- Nie uciekniesz, Zico. Pamiętaj, że masz wybór - Te słowa, które
padły z ust niejakiej Acadii, dotarły do mnie, kiedy wyślizgiwałem
się przez drzwi na korytarz.
Nie dbałem o to. Chciałem już tylko jak najszybciej znaleźć
się w ciepłym, bezpiecznym łóżku.
*
- Jiho, kochanie... Nie możesz spać?
Ciepły głos matki dobiegał z drugiego końca rodzicielskiego
łóżka. Mały chłopiec stał u progu drzwi, wpuszczając do środka
łunę światła. Ściskał w dłoni stosunkowo zbyt dużą maskotkę
w kształcie białego kotka i przecierał oczy drobną piąstką.
Jedna strona łóżka była całkowicie opustoszała, gdyż ojciec
nie zwykł wracać do domu na noc.
-
Boję się - zajęczał malec, omal bliski płaczu.
-
Chodź do mamy, synku. Chodź, połóż się tutaj - poklepała
ochoczo miejsce obok siebie, po czym zapaliła lampkę nocną i
czekała, aż chłopiec wdrapie się na łóżko oraz tym samym
wypełni przeraźliwie pustą przestrzeń; nie tylko fizycznie, ale i
psychicznie.
-
Czego się boisz? - zapytała łagodnie, kiedy przylgnął do jej
boku wraz z ukochaną maskotką i pociągnął głośno nosem, choć
usilnie starał się pokazać swoją odwagę poprzez powstrzymywanie
płaczu.
-
Że tatuś nie wróci - wyłkał, ale dzielnie starał się
utrzymywać łamiący głos w ryzach; tata wiele razy mu powtarzał,
że nie powinien się mazać z byle powodu, bo przecież musi chronić
mamę, kiedy jego nie ma pobliżu.
-
Skarbie, doskonale wiesz, że tatuś ciężko pracuje i bardzo nas
kocha, i myślę, że gdyby tylko mógł, byłby z nami cały czas.
Musisz wyobrazić sobie przyszłość, w której to tatuś znów
będzie z nami. Ale na to musisz poczekać. Niestety, tak w życiu
bywa, synku - Delikatnie rozgarniała jego ciemne włosy i starała
się ukoić zszargane nerwy.
- Mam marzenie, mamo - wydukał po chwili milczenia, przytulając
się do boku matki i uspakając oddech.
-
To dobrze. Każdy powinien żyć marzeniami, Jiho. Jakie to marzenie?
- zapytała ciepłym, matczynym głosem i nostalgicznie, niemalże
sennie gładziła jego policzek.
-
Kiedyś będziemy szczęśliwą rodziną. A ja będę tak silny, że
będę mógł was chronić. Będę chronił ciebie, mamusiu. Tak jak
tacie obiecałem - odparł z determinacją w głosie i zmarszczył
wojowniczo czoło, zaciskając dłoń w piąstkę.
Chłopiec zamknął znużone oczy pod wpływem łagodnego dotyku
matki.
A kiedy je otworzył, już jej nie było.
To ja byłem tym chłopcem.
Przejechałem dłonią po kołdrze, po wolną przestrzeń koło
mnie, mając wrażenie, że jest ciepła od temperatury ludzkiego
ciała, które chwilę temu tam spoczywało. Jednak było to jedynie
złudne wrażenie, bo pościel w istocie była zimna, nienaruszona,
dokładnie taka, jaką ją zostawiłem, zasypiając parę godzin
wcześniej. Zdałem sobie sprawę, że wzdłuż linii mojego nosa
ciągnie się wilgotna ścieżka stworzona przez samotną łzę.
Wtuliłem twarz w poduszkę, w ten sposób pozbywając się owego
śladu i ledwo powstrzymałem się od krzyku bezsilności.
Nienawidziłem tych nocy, kiedy wracały wspomnienia, a ja pod
wpływem obezwładniającego stresu nie dawałem sobie rady z
ponownym zaśnięciem. Podniosłem głowę i zerknąłem na budzik -
było dopiero wpół do trzeciej, a więc wciąż czekały na mnie
około trzy godziny męczarni.
Usiadłem na krawędzi łóżka i poprawiłem całkowicie
zmaltretowaną od niemiłosiernego wiercenia się w łóżku
koszulkę, a następnie podreptałem
bezszelestnie na dół, gdzie zastałem ciekawy widok. Widok, którego
się nie spodziewałem.
Przy biurku Amadeus'a paliła się lampka, a on sam siedział,
pochylając się nad blatem i pisząc albo też i rysując coś
zawzięcie. Mimo iż jestem tutaj stosunkowo krótko, to zacząłem
się zastanawiać czy przypadkiem nie robi tego codziennie. Miałem
wrażenie, że cienie pod jego oczami powiększały się z dnia na
dzień, a ja z kolei byłem zbyt zaabsorbowany swoim problemami, żeby
zwracać uwagę na swojego współlokatora.
- Dlaczego nie śpisz? - Usłyszałem jego suchy, wyprany z emocji
ton, ale bynajmniej nie inwestował w oficjalne formułki, którymi
nużąco karmił mnie każdego dnia.
- Nie mogę zasnąć - wzruszyłem lekceważąco ramionami i
sięgnąłem po butelkę wody, stojącą na moim biurku, jednak wciąż
wpatrywałem się w plecy Amadeus'a.
- Nie dziwię ci się... Też nie mogłem zasnąć pierwszej nocy po
spotkaniu - oznajmił beznamiętnie, a mnie zajęło jakieś trzy i
pół sekundy, żeby ogarnąć co miał na myśli, przy tym nie
omieszkałem wypluć całej zawartości ust.
- Skąd wiesz...? Ale ja...? Przecież...?! - Próbowałem pozbierać
myśli, ale wydawało mi się, że Amadeus jest niczym oko Saurona.
- Wybacz, ale jestem tutaj trochę dłużej niż ty, a także
wystarczająco dobrze znam tą ekipę. Wiedziałem, że to tylko
pretekst - mruczał bardziej do siebie niż do mnie.
Zaintrygował mnie. Przekręciłem głowę i spojrzałem na
swojego współlokatora w nieco inny sposób niż dotychczas. W
gruncie rzeczy nie urodził się jako bezwzględny przewodniczący,
ale zupełnie tak samo jak ja. Też kiedyś pierwszy raz wstąpił do
tej szkoły, tak samo zagubiony, choć prawdopodobnie w inny sposób.
Czy dumnie spoglądał z góry na wszystkich? Czy może dopiero z
czasem zahartował się do tego stopnia, że mógł objąć to
stanowisko?
- A więc też tam byłeś? Chcieli ciebie wciągnąć w tą całą
farsę? - dopytywałem się zapalczywie, wycierając mokrą brodę
krawędzią koszulki.
Nie odpowiedział. Wsunął zarysowane kartki do swojego
segregatora i odłożył go z powrotem na półkę, wciąż
zachowując całkowite milczenie. Przeciągnął się i nieustannie
ignorował wwiercające się w niego niecierpliwe spojrzenie.
- Dobranoc - oznajmił sennym głosem, chociaż doskonale wiedziałem,
że to jedynie mierne udawanie, żeby ułatwić sobie sprawę.
- Najwygodniej jest uciekać od problemu, prawda? - burknąłem z
dezaprobatą i wysunąłem buntowniczo dolną wargę niczym
pięcioletnie dziecko, któremu ulubiony lizak przemknął przed
nosem.
- I ty wiesz o tym najlepiej, Woo Jiho - mruknął z ironią Amadeus,
kładąc się na łóżku oraz odwracając się ostentacyjnie
plecami.
Miałem ochotę cisnąć w niego butelką, ale jedynie
zacisnąłem na niej palce i rozjuszony do granic możliwości
wróciłem do swojego łóżka jeszcze bardziej przekonany, że nie
zasnę tej nocy. Czekałem już tylko na dźwięk budzika.
*
Tak jak się spodziewałem, następnego dnia snułem się po szkole
niczym rasowy zombie, bo resztę nocy nie potrafiłem zasnąć.
Podejrzewałem, że Amadeus również nie mógł zmrużyć oka, gdyż
nie słyszałem jego spokojnego, głębokiego oddechu. Robiłem
wszystko, żeby unikać wszystkich członków tego tajemniczego
zgromadzenia, w którym miałem przyjemność uczestniczyć. Pech
chciał, że w szatni wpadłem dosłownie prosto na tajemniczego
Snoopy'ego, który został mi przedstawiony poprzedniego wieczoru.
Chrząknąłem, spuszczając wzrok pod naporem jego magnetycznego
spojrzenia i nerwowo otrzepałem poły jego mundurka. Nic jednak nie
powiedział, przy czym po prostu mnie wyminął, pozostawiając mnie
z mętlikiem w głowie oraz dziwnym uciskiem w klatce piersiowej.
Czy to mogło być poczucie winy?
Ożywiłem się nieco w trakcie lekcji wuefu. Mieliśmy akurat
biegi krótkodystansowe, ale o to się nie martwiłem - w końcu to
była jedyna rzecz, w której byłem najlepszy. Szybko okazało się,
że w prędkości biję pozostałych na głowę. Do końca zajęć
towarzyszyły mi nienawistne spojrzenia kolegów, ponieważ
dotychczas bezwzględny trener zaczął nadzwyczaj ciepło wyrażać
się o mojej osobie. Czułem, że wraz z pędem wiatru, skurczem
każdego mięśnia i kroplami potu zostawiam za sobą wszystkie
zmartwienia oraz troski. Wszystko, czym zostałem obarczony.
Jednak wraz z końcem zajęć na nowo pojawiły się te
cholernie upierdliwe kłopoty. Tym razem w postaci dziewczyny, która
samotnie siedziała na trybunach i obserwowała mnie przez cały czas
ich trwania. Jako prawdziwy facet powinienem szarmancko zarzucić na
plecy ręcznik i na jej oczach oblać się wodą z butelki, ażeby
przemoczona koszulka seksownie przylegała do mojego ciała. Ale
wiedziałem co to za dziewczyna i nie chciałem jej widzieć. Jeszcze
nie teraz.
- Zico! Hej, czekaj! Zico, mówię do ciebie! - nawoływała za mną,
kiedy szybkim krokiem, który niemal zamieniał się w trucht
zmierzałem w kierunku szatni, ażeby uniknąć konfrontacji z
Acadią. Skręciłem w kierunku budynku, ale ona jakby
zmaterializowała się przede mną i dłoń umiejscowiła na mojej
klatce piersiowej, zatrzymując mnie w miejscu.
- Aish, naprawdę... - syknąłem podirytowany. - Czego? Chcesz mnie
zaprosić do swojego burdelu?
Widziałem jak trybiki w jej mózgu hamują odruch spoliczkowania
mnie. Czułem satysfakcję.
- Nie. Chodzi o twojego wujka.
No i wpadłem.
*
Wiem, Snoopy to co najmniej komiczne przezwisko, ale chciałam tej mrocznej postaci nadać chociaż trochę komizmu, bo inaczej nie będzie pasować do mojej historii. Tak więc musicie się z tym pogodzić.
Bohaterów uzupełnię z czasem, jak się więcej o nich pojawi.
Nie mogę już myślę, bo dość późno to dodaję.
Oh well.
Tacos rule,
Jeej! No to poznajemy Acadie. Okazuje się, że to ona POCAŁOWAŁA Zico w toalecie. W dodatku jest perłą ekipy, ku mojemu zdziwieniu należy Double. A wydawał się taki... taki... niepodejrzany. Jednak to nic w przeciwieństwie do Snoopy'ego (ale słodko!), który nic nie mówi, chowa się za kapturem jak mroczny cień... Intryguje mnie ta postać, naprawdę! A Cherry wydaje się być naprawdę fajną dziewczyną, nie powiem. Taka uśmiechnięta, radosna.
OdpowiedzUsuń"Liga marzeń"? Kurcze, muszę przyznać, że pomysł jest po prostu rewelacyjny, choć nie wiem, co Snoopy robi w tej grupie. No, ale zobaczymy, kim okaże się ten tajemniczy chłopak.
HAHAHA, dlaczego nie dziwi mnie reakcja Zico na słowa Double? Przecież to było oczywiste, że ich wyśmieje! Ten chłopak nie wierzy w marzenia. Jestem ciekawa, co do tego doprowadziło. Dokąd marzenia go zaprowadziły? Och, tak mnie zaintrygowały jego słowa, że chcę JESZCZE! I, chociaż Zico się wkurzył, czuję, że Double ma rację. Nasz blondasek jeszcze wróci do "Ligi marzeń". Czuję to.
Wątek z tym małym, uroczym chłopcem tak bardzo mnie wzruszył! Wyobrażenie sobie Zico jako małego bajtla, który mówi tak cudowne rzeczy, a z jego oczu ciekną łzy... Chwytająca za serce scena. Ponadto widać, że Zico naprawdę cierpi z powodu powrotu do wspomnień. Co się takiego wydarzyło w jego rodzinie, że takie sny zadają mu ból? Aż mam ochotę go przytulić i pocieszyć, ale boję się, że jak mnie walnie z pięści to legnę w gruzach. Wiesz... to Zico. Po nim to nie wiadomo czego się spodziewać xD.
Ciekawi mnie, co takiego Amadeus szkicuje na tych kartkach... W dodatku siedzi nad nimi do trzeciej w nocy! Czy to jest takie ważne? Ugh! Mam nadzieję, że Zico zakosi mu teczkę i dzięki temu dowiem się, co takiego jest w niej ukryte :D. Ponadto z tego co widzę, Amadeus naprawdę dużo wie, ale nic nie mówi. Olał Zico sikiem prostym, przez co omal nie dostał butelką w łeb. A w sumie szkoda, że nie dostał, bo bym się nieźle uśmiała. Gorzej byłoby tylko z Zico... Haha xD. Ten to dopiero musi mieć mętlik w głowie. Szkoła, w której się znalazł jest naprawdę bardzo zwariowana. Aż mu współczuję.
Uhuhuhu Zico najlepszy w biegach krótkodystansowych! Mój chłopak, oł yeah <3. A niech te zazdrosne dzieciaki sobie na niego patrzą i go podziwiają! Tylko tyle im pozostało!
Acadia siedziała na trybunach, a Zico nie próbował wyglądać seksownie... hahaha wątek z białą koszulką i oblaniu wodą mnie powalił! Mistrzostwo! xD. Nasz Zico po prostu się wstydzi. Wciąż pamięta pocałunek z Acadią i dlatego próbuje ją unikać. Ach, ci mężczyźni. Btw: naprawdę dziwię się, że Acadia nie spoliczkowała Zico. Ja bym się raczej nie powstrzymała. No, ale chodzi tu o jego wujka... o tego, co prowadzi szkołę, prawda? Kurczaczku, tyle pytań mam po tym rozdziale, a muszę czekać na nowość! Jak mam wytrzymać, hm?! No nie, wytrzymam... jakoś muszę.
Czekam z niecierpliwością na nowość. Sarangaheyo <3
Snoppy... Nie, moim zdaniem takie przezwisko nadaje cały sens tej postaci! ; D
OdpowiedzUsuńLiga marzeń... Ciekawy pomysł, nie powiem. A reakcja Zico wręcz bezbłędna... Śmiałam się wraz z nim. ^.^
Mówiłam już, że uwielbiam rozmowy Zico i Amadeusa? Ciekawik mknkie historia kamiennego przewodniczącego. A mały Zico był słodki. ;D
Nieźle, już wiedzą o wujku Jiho. Może od początku wiedzieli? Czekam na rozwój akcji!
Hejo ;]
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że za szybko dodajesz rozdziały. Niedawno co nadrobiłam zaległości a ty już dodajesz kolejny rozdział. Masakra... Oczywiście to dobrze, że mam co czytać ;)
Pozwolę sobie dzisiaj na komentowanie, że tak powiem na bieżąco. Znajdę coś ciekawego i od razu to napiszę, tak więc mój komentarz może być chaotyczny.
1) "Jesteśmy Ligą Marzeń" Przepraszam, ale w tym miejscu wybuchnęłam śmiechem. Brzmi to jak w przedszkolu, dzieci które się czymś przechwalają xD
2) Hm.. Zico zareagował tak jak ja. Czyli jednak jestem jeszcze normalna.
3) "Mam swoje życie i swoje kredki" kredki - crayon Fajna piosenka Dragona.
4) "Nie mieli prawa wciągać mnie w coś tak chorego, absurdalnego i bezsensownego." Czyżby Zico się wycofał? Koniec zabawy? Jestem tego ciekawa.
5) Świetny sen czy też przypomnienie z przeszłości. Każdy z nas pewnie robił podobnie jak on gdy byliśmy mali. Jejku, fajnie było być dzieckiem. Szkoda, że ten okres tak szybko mija.
Super opisałaś tą sytuację. Urywek z życia każdego z nas.
6) "Skąd wiesz...? Ale ja...? Przecież...?!" Uwielbiam jak ktoś się jąka. Moja koleżanka z klasy jest w tym mistrzem. Jednak robi to nieświadomie.
7) "Amadeus jest niczym oko Saurona" Haha... Świetne porównanie ;P
8) "- Dobranoc " Normalnie ja kocham tą postać. Uśmiechnęłam się przy tym. To było dobre. Ale cóż sama się tak zachowuje. Zwłaszcza jak moja siostra chce ze mną pogadać.
I doszłam do końca. Było fajnie i miło. Nie żałuję, że zostawiłam swoją notkę i przeczytałam twoją, która jest o wiele ciekawsza. ;D Może uznasz, że się podlizuję, ale to nie w moim typie. Po prostu lubię mówić prawdę i nie wstydzę się tego.
Do zobaczenia następnym razem ;) Oczekuję kolejnej cudownej notki. Jestem ciekawa o co chodzi z tym wujkiem.
Pa ;*
Boski cytat na początku rozdziału! *.*
OdpowiedzUsuńNareszcie poznaliśmy Acadię i okazało się, że to ona napadła go w toalecie. No proszę, niegrzeczna dziewczynka. C: Cóż, widać, że Zico nie jest entuzjastycznie nastawiony do tej całej "Ligi marzeń." Hm.. W sumie to się nie dziwię... Na jego miejscu też byłabym skołowana.
Boska była scena ze snem! Mały Zico, smutny, mały Zico?! Ach, słodko! :C Biedny chłopiec... Miałam ochotę go przytulić wtedy jak przyszedł do mamy, bo się bał. <3
Co Amadeus odpierdala po nocach?! Rysuje, pisze?! Jak ja normalnie! XD Nie no, jestem ciekawa co chłopaczek kombinuje..
Zico boss`em w biegach? Haha, już sobie wyobrażam miażdżące spojrzenia jakimi inni go obrzucali. :)
Jestem cholernie ciekawa co Acadia chce od Zico. Coś o jego wujku, ale o co chodzi? Dobre pytanie! C:
Wiem, że mój komentarz jest trochę rozlazły, ale jakoś nie mam dzisiaj serca do komentowania, a miałam wielką ochotę przeczytać ten rozdział. :3
Jesteś GENIUSZEM! GENIUSZEM W CZYSTEJ POSTACI. KOCHAM TWOJĄ TWÓRCZOŚĆ. Ale ty to wiesz. <3
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy! :D
Nadrobiłam!!!!!!!!! *___*
OdpowiedzUsuńO matko! Przez te dwa rozdziały działo się naprawdę sporo! Wprowadziłaś naprawdę intrygującą Ligę Marzeń, tajemniczego Snoopiego i Double oraz równie ciekawą sytuację z Amadeusem i jego dzienniczkiem/spisem czegoś-tam. Nie lubię Acadii nadal xD Potęguje to fakt, że jest liderem tej grupy, nie lubię gdy dziewczyna jest głową takich twórczych zebrań~ Taki fetysz :D
Naprawdę mi się podoba *.* Cały czas coś nowego, stosujesz chwyty manipulujące czytelnikiem, moja droga! I jeszcze ta końcówka. Jaki wujek, co się dzieje?
Także, no! Pozostało mi nadrobić resztę blogów, huehuehue~ *w*
Aya ma 15 lat i jest córką aktorki, której kariera skończyła się przedwcześnie na skutek tragicznego wypadku. Nic więc dziwnego, że rodzicielka traktuje wszystkie sprawy związane z urodą jak zło konieczne. Oczekuje, że jej jedyna córka zdobędzie porządne wykształcenie, zapewniające godziwą prace na całe życie. Ale Aya woli jednak imprezy, chłopców i przynależność do "Zgromadzenia Ślicznotek" - bogatych i ładnych dziewcząt z liceum do którego uczęszcza. Widząc to, matka postanawia zatrudnić w roli korepetytora młodego studenta Tetsu, którego zadaniem ma być uczynienie z niej najlepszą uczennice. Czy to jednak łatwe zadanie? Zarówno on, jak i ona mają swój temperament, który nie pozwala im ugiąć się przed drugą stroną. Dla chłopaka, Aya jest tylko głupiutką nastolatką, a dla niej Tetsu stanowi ucieleśnienie wrogiej siły, nasłanej przez matkę. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że koleżanki Ayi prześladują w szkole zakompleksioną Sarotę, siostrę Tetsu, która gotowa jest zrobić wszystko, aby brat porzucił nauczanie jednej ze "Ślicznotek". I może przyszedłby taki dzień w którym chłopak skapitulowałby przez dziecinną Aye, gdyby nie okazało się, że na jej widok serce bije mu mocniej, a w polu widzenia pojawia się niespodziewanie przystojny Hideo, który - z niewiadomych przyczyn - zaczął poważnie interesować się Ayą.
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM: http://ksiezycowa-przystan.blogspot.com
Hej, chciałam tylko dać znać, że czekam na rozdział. ;)
OdpowiedzUsuń